Niestety muszę podzielić komentarz, bo trochę tego wyszło.nnNie wiem od czego zacząć, zacznę więc od pozytywów. Pracowałem w firmie jakiś czas temu jako DTH, i prawdą jest, że przy odpowiednim podejściu, zaangażowaniu i chociażby śladowej inteligencji można się bardzo rozwinąć, nauczyć mnóstwo przydatnych rzeczy i zarobić górę pieniędzy. Przy zerowym doświadczeniu sprzedażowym dostajesz do ręki potężne narzędzia i know-how jak je wykorzystać - reszta zależy od ciebie :)nJeżeli jesteś cepem, to będziesz tłukł te 8 stron skryptu słowo w słowo jak robot i sprzedasz mało albo nic. Jeżeli masz chociaż trochę wyczucia to dopasujesz się do klienta i będziesz wiedział jak do kogo mówić. Jak będziesz gadał profesjonalnym językiem do rolnika w gumowcach, albo prostackim językiem do u0022białego kołnierzykau0022, to powodzenia w sprzedaży :) nKolejna sprawa to wsparcie, jeżeli ktoś tylko chciał, to rozwijać mógł się do woli: biblioteki w oddziale, mentoring od przełożonego. Trzeba tylko trochę inicjatywy. Ponownie, jak jesteś typowym, roszczeniowym cepem i czekasz tylko aż ci spadnie z nieba, to powodzenia w czekaniu. nUmawianie spotkań - można mieć zarzuty i narzekać wiecznie że spotkanie nie takie, że klient nie taki, że spotkanie umówione na siłę, albo pojechać, dać z siebie 100% i dać sobie chociaż szansę, że przekonasz klienta. Z nastawieniem na narzekanie nigdy nic nie podpiszesz. Gdyby telemarketing umawiał gotowce, to twoja praca jako DTH nie byłaby potrzebna i wystarczyłyby takie cepy jak powyżej opłacane za minimalną krajową :)nMiałem wrażenie, że kierownicy/dyrektorzy na czele z prezesem wkładali ludziom pieniądze do kieszeni, a ci krzyczeli u0022nie chcę!u0022nDlaczego? Ano dlatego, że wymagało to od nich minimalnej inicjatywy: przedzwonienia swoich klientów, pogadania z nimi, żeby czuli się ważni i zadbani, wtedy polecenia same się sypią i nawet nie trzeba się prosić. Serio :) I nie trzeba na telemarketing narzekać, bo masz swoje spotkania, same plusy ;). nDopóki ktoś robił względną robotę, to miał spokój. I na tym mógłbym skończyć, ALE :). Problemy zaczynały się kiedy roboty się nie robiło (poniższe głównie dotyczą tych z trochę gorszymi wynikami):nDziałania podejmowane przez kierownictwo nosiły znamiona mobbingu, i to jest eufemizm. Ostracyzm tych, którzy zdecydowali się odejść, wyśmiewanie tych którym idzie trochę gorzej. Upokarzające kary. Pranie mózgu metodami NLP, męczenie na codziennych rozmowach z kierownikiem, wypytywanie o wszystko, wieczna kontrola i zamordyzm. NAGRYWANIE SPOTKAŃ Z KLIENTAMI BEZ ICH ZGODY!!!!!nI to śmieszne gadanie o 6h czasu handlowego :) Każdy, kto chciał zarobić trochę więcej, liczył się z tym że nie ma go w domu cały dzień i nie narzekał. Ale prawda jest taka, że w tej pracy ciężko jest mieć życie prywatne poza urlopami (co nie znaczy, że się nie da). Wstajesz koło 9, ogarniasz się i o 10 masz rozmowę z kierownikiem, później jedziesz w teren, spędzasz na dojazdy pewnie z 2-3 godziny dziennie, na spotkaniach z klientami faktycznie te 6-7, i na koniec powrót do domu. W efekcie pracujesz po 10-12 godzin dziennie. Bo jeszcze trzeba to obrobić jak wrócisz w systemach/crm itd. I to jest ok, bo wynagradzane jest dobrymi pieniędzmi, tylko niech nikt mi nie wmawia że pracuję 6h, bo liczy się tylko praca z klientem. To jakieś średniowieczne podejście, żeby nie liczyć czasu dojazdu do klienta, bo jeżeli to ode mnie by zależało, to bym się najchętniej między klientami teleportował, a oszczędzony czas spędził na oglądaniu TV i drapaniu się po jajkach. Przez ten czas jednak byłem do dyspozycji pracodawcy.
Dodaj opinię