Z końcem marca skończyłam moją przygodę ze SPIE. I,mimo trudnych czasów, czuję niesamowitą ulgę. Na początku pracy byłam ogromnie zmotywowana i chętna do podejmowania nowych zadań, potem SPIE skutecznie to we mnie zdusiło…nAle zacznijmy od początku - od rozmowy rekrutacyjnej, która była bardzo miła i dobrze ją wspominam, gdzie zostały mi naobiecywane gruszki na wierzbie, możliwość niesamowitego rozwoju, ambitne zadania, owocowe piątki ;) (ostatnia rzecz akurat jest prawdą). Pełna nadziei na „dobrą zmianę”w moim życiu, czekałam na odpowiedź od firmy i dostałam ją bardzo szybko (również ukłon w stronę firmy, że szybko działają w kwestii zatrudnienia). Po moich wcześniejszych doświadczeniach, w poprzedniej firmie, bardzo się cieszyłam, że dostanę pracę gdzie będę mogła wreszcie psychicznie odpocząć. I tak było na samym początku. Potem zaczęłam dostrzegać coraz więcej dziwnych rzeczy… nPrzechodząc do meritum: ta firma to jedno wielkie (usunięte przez administratora) gdzie taplają się tylko krewni i znajomi prezesa, którzy mogą wszystko. Jest to zbiór(usunięte przez administratora) facetów, którzy nie traktują kobiet jak równych do rozmów technicznych. To firma, w której nie możesz myśleć samodzielnie, bo trzeba wykonywać najgłupsze rozkazy przełożonych. Wreszcie – to firma poszukująca inżynierów, a pracę mogłaby wykonywać średnio rozgarnięta małpa. Jesteś ambitny? To nie jest praca dla Ciebie. Jesteś kreatywny? Nie polecam wchodzić w szeregi SPIE. Jesteś kobietą? Jeśli nie lubisz babrać się z szowinistami – uciekaj jak najdalej, bo nie znajdziesz tu szacunku, który przecież należy się każdemu niezależnie od płci (chyba że nie…?).nPo 3 miesiącach pracy wiedziałam, że te ambitne zadania to mogę włożyć między bajki, chociaż nadal się łudziłam, że ktoś będzie chciał wykorzystać mój potencjał. nJednak czara goryczy przelała się na wyjeździe szkoleniowym, kiedy mój bezpośredni przełożony, pan j(nie zasługuje na wyrazy szacunku poprzez pisanie wielką literą)., dolał mi i mojej koleżance, bez naszej zgody i wiedzy, wódki do napoju. Został złapany za rękę przez naszych współpracowników, o czym dowiedziałyśmy się później, więc miałyśmy świadków. Ze sprawą poszłyśmy wyżej, jednak zostało to zamiecione pod dywan, jako że pan j. jest rodziną z prezesem.nJaki wtedy dostałam sygnał? „Nieważne co ten pan będzie robił, masz się go gówniaro słuchać, bo i tak jest nie do ruszenia”. Nie muszę chyba mówić, że w tym momencie straciłam zupełnie poczucie bezpieczeństwa i szacunek do współpracownika…? Po tej akcji j. tak sobie pogrywał… Traktował mnie jak swoją prywatną sekretarkę, rzucając stos papierów na biurko ze słowami „trzeba zeskanować”, bo o „proszę” raczej nie słyszał, kazał przenosić ciężkie segregatory pełne dokumentów, bo w magazynie „trzeba posprzątać”. nPonadto niejednokrotnie było czuć od niego alkohol, co więcej często wychodził dużo wcześniej z pracy a potem,pod wpływem alkoholu, wypisywał różne maile do pracowników i klientów. nTakich historii mam wiele, wiele więcej, ale myślę, ze obraz został nakreślony.nGeneralnie w firmie są równi i równiejsi – znasz prezesa albo kumplujesz się z kimś na wysokim stanowisku? Możesz się jawnie obijać i ciągnąć kasę, a nikt nie zwróci Ci uwagi. Jesteś szarym pracownikiem? Możesz sobie wypruwać żyły a i tak nikt Cię nie doceni, a nawet chętnie zwróci uwagę, że powinieneś robić więcej.nSerdecznie NIE polecam!
Dodaj opinię