Część druga opiniinZasada w Hovalu była taka, że każdy ma umieć zastąpić każdego. Tak też było: pchałem palety z kotłami, kserowałem, wypełniałem listę ISO, pisałem najczęściej oferty na kotły i wentylację, robiłem zakupy, jechałem na serwis, odbierałem telefony, wiele różnych zadań i słuchałem starszych, a przede wszystkim tych mądrzejszych od siebie. Po godzinach stała pusta sala szkoleniowa, więc dla serwisanta - hulaj dusza szwagra nie ma! nNie wiem ilu, gdzie i jakich klientów ma Hoval. Mnie wystarcza lokalny przedstawiciel. Jak coś wiem to zasłyszane przypadkiem. Kontakty z dyrektorem i ex-przedstawicielem Wojciechem jak i obecnie Jakubem były i są poprawne. Bywało że serwisant Darek dzwonił ok 23.ciej zaniepokojony i zdziwiony, że jakiś nowy kocioł nie funkcjonował (wyjaśniło się - zaciągał powietrze z instalacji). W każdej innej firmie, zagadnienie by zlekceważono. Porad jako takich nie potrzebowałem, czasem zdarzały się zagadki do rozgryzienia i uważałem że to ja naprawiam urządzenia Hoval, a nie Hoval naprawia je zdalnie za mnie. Trzeba kląć pod nosem ale sobie radzić. Zapewne stąd małe grono Hovalowców, myślenie nie jest ostatnio dominującą cechą społeczeństwa. W pracy trzeba myśleć, a nie mieć wielkich żądań wobec innych i wymieniać tylko częsci na nowsze. Czasem jak już pytam to o numer częsci (czujniki mi się mylą). Uwaga o pomocy technicznej LaloLux jest nietrafiona i poltkarska, a kalendarz i wino kupuję sobie sam. Nie uważam aby gadżety i pamiątki stanowiły wielką reklamę czy zachętę - reklamę to w mediach, albo w kręgu specjalistów promujących produkt najwyższej klasy, jak onegdaj: nie kupowało się w sklepie, ale u zaufanego / poleconego fachowca: sam sprzedał, sam zamontował, uruchomił i w jego i klienta interesie leżało aby wszystko funkcjonowało i nie musiał jezdzić na gwarancji lub poprawiać. Taki profil ma moja firma - nie sprzedaję i nie polecam byle czego. Dobry produkt sam się obroni. Produktu premium nie kupisz na każdym bazarku. To oczekiwania klienteli sprawiły, że rynek jest teraz pełen (usunięte przez administratora) i bubli - bo chcą mieć tanio i markowo No to mają i tanio i markowo. Na szczęscie coraz więcej ludzi szanuje swoje cieżko zarobione pieniądze...nNa wielką karierę nie liczcie? Widziałem kulka awansów i kilka upadków, sam. Nie pytam czy ktoś awansował czy nie i czy miał - jestem klientem tylko i to nie są moje sprawy. Sam pracując na pensji zmieniałem pracę co 3 lata, więc nie jestem najlepszym przykładem wiernego do bólu pracownika, ale można się sporo nauczyć, a to naprawdę dużo. Jak pracujesz w firmie Bentley, nauczysz się wiecej jak w hinduskiej fabryce TATA. Prawda czy nie? Ale trzeba chcieć. Firma bardzo się zmieniła na przestrzeni 20 lat, odkąd sam skręcałem biurka jako magazynier i budowałem salę szkoleniową. Technicy mają profesjonalny sprzęt, jest samochód serwisowy, nowe auta, biuro nie jest tak skromnie wyposażone jak za moich czasów. a za oknem nie ma kawalkady TIR.ów jak na Bałtyckiej w Poznaniu. Są nowoczesne komputery, jest sieć, opieka informatyka, jest główna księgowa, jest pani od przypominania o zaległych płatnościach, jest pani od wszystkiego, jest serwis i doradztwo i to wszystko działa. Atmosfera także się polepszyła jak za czasów gdy tam pracowałem. Dawniej wszyscy na siebie warczeli, ale ryba psuje się od głowy, podobno. nMoże komuś pomoże moja opinia w wyborze pracodawcy. To tylko proboszczowie uważają na ślubach, że stanowi się odtąd jedno i zgodne ciało. Zawsze są dwie głowy, dwa ciała i różne pomysły, charaktery i światopoglądy. Ważne aby siebie rozmieć, rozmawiać i szanować, a w pracy jest podobnie. Po pracy zakończonej pracy, jak po rozwodzie powinno być tak samo, LaloLux. Chyba że się hołduje powiedzeniu, że za rozpad małżeństwa są winne zawsze dwie strony: żona i teściowa. nCiao!
Dodaj opinię